Do wypadku doszło w piątek wieczorem (krótko pisaliśmy o nim wczoraj). Na miejsce dotarły wozy Ochotniczej Straży Pożarnej w Cybince, dwa zastępy zawodowej straży ze Słubic oraz policja i karetka pogotowia ratunkowego.
- Samochód rozbity był bardzo mocno. Pomimo tak mocnego uderzenia, kierowca sam wyszedł z samochodu. Miał tylko kilka zadrapań. Został przewieziony na dokładniejsze badania do słubic - kiego szpitala - mówi Michał Borowy, rzecznik powiatowej straży pożarnej w Słubicach.
- Prowadzimy czynności pod kątem przestępstwa z art. 160 kodeksu karnego - mówi Magdalena Jankowska, rzeczniczka powiatowej policji w Słubicach. Art. 160 mówi: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
To nie pierwszy wypadek w tym rejonie w ostatnim czasie. 29 września doszło tu do kolizji, w której również kierujący samochodem osobowym uderzył w krowę. Nikomu na szczęście nic się wtedy nie stało.
- Na początku listopada został wysłany wniosek do sądu w Krośnie Odrzańskim o ukaranie właściciela krów - mówi M. Jankowska. - O problemie z biegającymi samopas krowami policja z Cybinki powiadomiła też Urząd Miejski w Cybince, powiatowego weterynarza oraz agencję restrukturyzacji i modernizacji rolnictwa.
Sprawczynie wypadków drogowych to krowy szkockiej rasy highland cattle. GL dotarła do ich właściciela. - Ja mam wszystko ogrodzone i zamknięte, ktoś je celowo wypuszcza, tak na złość! To stało się nie pierwszy raz - mówi Andrzej Drab z Maczkowa. Jak się dowiadujemy od samego właściciela, krowy nadal są na wolności.
- Razem z lekarzem weterynarii próbowaliśmy je złapać. Weterynarz miał nawet ze sobą broń, z której miał je uśpić, by potem przewieźć do zagrody, ale się nie dało. Jak już byliśmy blisko, uciekły. Te krowy poruszają się z prędkością nawet 40 km na godzinę. Teraz zaszyły się gdzieś w lesie - mówi Drab.
Dwa lata temu rodzina Rasińskich również doszczętnie rozbiła swój samochód w tym samym miejscu. Tyle, że właścicielem krów był inny hodowca. - Wracaliśmy z Zielonej Góry i w tym samym miejscu po drodze biegało całe stado krów - opowiada Ilona Rasińska z Nowego Lubusza koło Słubic. - Na szczęście nie jechaliśmy zbyt szybko, ale i tak mąż nie zdążył wyhamować i uderzył w cielaka.
Auto rodziny Rasińskich miało zmiażdżony cały przód. - Mieliśmy szczęście, że to był van jakoś ten cielak wyleciał w górę. Jestem przekonana, że gdybym jechała wtedy swoim suzuki, byłabym trupem - mówi pani Ilona. - Rok czasu szarpaliśmy się z ubezpieczalnią właściciela krów o odszkodowanie, A on dostał w sądzie 200 zł mandatu, bo płakał, że nie ma pieniędzy - dodaje.
- Zwierzęta mogą być przeprowadzane przez ulicę wyłącznie pod nadzorem. Na szczęście nie doszło tu do żadnego wypadku, ale trzeba pamiętać, że skutki - najczęściej wtedy, gdy zwierzę wbiega na drogę jak już jest ciemno - mogą być naprawdę tragiczne - mówi podkom. Grzegorz Jaroszewicz z komendy wojewódzkiej w Gorzowie Wlkp.
Pomimo to krowy samopas pojawiają się na ulicach co pewien czas. Ostatnio np. na ul. Koniawskiej w Gorzowie.
Czytaj też: Samochód uderzył w drzewo, a potem w inny pojazd
Zobacz wideo: Lubuskie. Mafia paliwowa rozbita przez CBŚP i Urząd Celno-Skarbowy. Zatrzymano 14 osób
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?