Molex to jedna z największych firm w regionie. Zajmuje się produkcją wiązek kablowych i zatrudnia około 900 ludzi, w większości mieszkańców powiatu sulęcińskiego. Pojechaliśmy do firmy we wtorek. Byliśmy pod zakładem o godz. 14, kiedy pierwsza zmiana wychodziła z firmy, a do pracy przyszła zmiana druga.
Przed firmą stały grupki pracowników. Podeszliśmy do jednej z nich.
- Zwalniają ludzi? - pytamy.
- To już pewne, nie jest to żadna tajemnica - mówi młoda kobieta w wieku około 30 lat.
- Mieliśmy zebrania, na których poinformowano nas o zwolnieniach. Wszyscy boimy się o pracę, bo nie wiemy, kto następny. Już parę osób nie pracuje - dodaje jej koleżanka mniej więcej w tym samym wieku. - Na razie pracę stracili emeryci i renciści, którzy dorabiali.
Ludzie, którzy z nami rozmawiają, nie chcą nazwisk w gazecie, bo - jak twierdzą - nie chcą być następnymi do „odstrzału”. - Na wypowiedzeniu koleżanki czytałam, że zwalniają z powodu „sytuacji ekonomicznej”. Szko-da, bo to dobra praca, ładne zarobki, no i sama firma dba o pracowników. No, ale co z tego... jak zwalniają - mówi kobieta z następnej grupy.
Firma nie odpowiedziała na zadane przez nas pytania, bo za kontakt z mediami odpowiedzialne są osoby, które nie pracują na miejscu i potrwałoby to kilka dni. Żeby jednak zająć jakieś stanowisko, Molex wystosował do nas oświadczenie: „Jako wiodący dostawca na dynamicznie rozwijającym się globalnym rynku elektroniki, Molex musi stale dokonywać oceny potrzeb rynku i modyfikować swoje procesy w taki sposób, aby dopasowywać posiadane zasoby do zmieniającego się popytu. To doprowadziło do ostatnich zmian w strukturze zatrudnienia zakładu” - czytamy. Firma zapewnia też w oświadczeniu, że nie zostawi pracowników samych sobie. - „Tego rodzaju decyzje nigdy nie są łatwe i w trakcie procesu zwolnień grupowych będziemy się angażować we współpracę z pracownikami, których dotknie ten problem”.
Pracownicy, których spotkaliśmy przed zakładem, mówią, że zwolnione osoby otrzymają odprawy. - Jaką kwotę, to zależy od stażu. Ale słyszałam, że to trzy, a w lepszym wypadku cztery pensje - mówi kobieta.
Nikt z pracowników nie wie dokładnie, ile osób już zwolniono. - Tego nie wiemy, ale do 30 września miało zgłosić się 29 osób, które same chciałyby się zwolnić - mówią pracownicy i dodają, że w sumie może chodzić o 100-200 osób.
Praca jest, ale nie dla wszystkich
Jak sobie poradzi sulęciński rynek pracy? - Nie mamy oficjalnej informacji o zwolnieniach z firmy Molex. Zgłaszają się do nas pojedyncze osoby, które rozwiązały umowę z firmą na zasadzie porozumienia stron, bądź umowa wygasła - mówi Jolanta Zabłocka, dyrektor powiatowego Urzędu Pracy w Sulęcinie. - Z tego, co się orientuję, sporo osób z Sulęcina znalazło zatrudnienie w Niemczech, więc wydaje mi się, że tam też część osób skieruje swoje pierwsze kroki. Nasz rynek pracy też jest chłonny, gdyby zwolnienia okazały się faktem, ludzie znajdą pracę gdzie indziej.
Co mówi burmistrz Dariusz Ejchart?
Słyszeliśmy o zwolnieniach, które mają oscylować w granicach 100-200 osób.
Zadzwoniliśmy do firmy, ale nie udało nam się porozmawiać z osobą decyzyjną, nie znam więc szczegółów.
Nie martwię się jednak aż tak bardzo, bo sulęciński rynek pracy jest gotowy na przyjęcie dużej liczby pracowników.
Choćby nawet nowa fabryka mebli potrzebuje rąk do pracy na różnych stanowiskach. Wystarczy więc przeszkolić pracowników i praca na mniej więcej tym samym poziomie zarobkowym czeka na miejscu.
Zobacz wideo; Mistrz kierownicy - film nadesłany przez czytelnika Gazety Lubuskiej.
Czytaj też: Słońsk: Trzech mężczyzn pobiło ojca i jego syna. Syn walczy o życie
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?