Zmiana ma przyczynić się do rozwoju energetyki wiatrowej w naszym kraju.
Nowe zapisy przewidują, że nowe turbiny wiatrowe będą mogły być budowane tylko na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego w danej gminie. Podstawą dla określania odległości minimalnej, pomiędzy 10-krotnością maksymalnej wysokości turbiny (reguła 10H) a 700 metrami dla budynków mieszkalnych, będą m.in. wyniki przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko wykonywanej w ramach MPZP. W jej ramach analizuje się m.in. wpływ emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców. Władze gminy nie będą mogły odstąpić od wykonania SOOŚ dla projektu MPZP, który uwzględnia elektrownię wiatrową.
Ustawa znosi zakaz budowy budynków mieszkalnych w pobliżu istniejących turbin wiatrowych.
Dodatkowo nowe przepisy przewidują, że inwestor zaoferuje co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej mieszkańcom gminy, którzy korzystaliby z energii elektrycznej na zasadzie prosumenta wirtualnego. Każdy mieszkaniec tej gminy będzie mógł objąć udział nie większy niż 2 kW i odbierać energię elektryczną w cenie wynikającej z kalkulacji maksymalnego kosztu budowy. To ukłon w stronę społeczności, na których terenie znajdują się farmy wiatrowe.
- Instytucja prosumenta wirtualnego zapewnia możliwość wytwarzania energii elektrycznej z instalacji odnawialnego źródła energii, przyłączonej do sieci w innym miejscu niż miejsce zamieszkania – tłumaczyła w Sejmie Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.
W projekcie zatwierdzonym przez rząd proponowano odległość 500 metrów. Prawo i Sprawiedliwość przeforsowało poprawkę zwiększającą minimalną odległość turbin od zabudowań mieszkalnych do 700 metrów. Ustawę w takiej formie poparło 214 posłów, głównie PiS. Przeciwko było 29, głównie z Solidarnej Polski i Konfederacji. 209 wstrzymało się od głosu. Teraz ustawą zajmie się Senat.
Jeszcze kilkanaście lat temu istniała o wiele większa swoboda w stawianiu turbin wiatrowych. Powodowało to liczne spory z lokalnymi społecznościami. W 2014 r. Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła proces powstawania w Polsce lądowych farm wiatrowych. Sprawa dotyczyła całej Polski, ale konkretne zastrzeżenia kierowane były również w stosunku do podkarpackich inwestycji.
- Żadna ze skontrolowanych gmin, nawet w sytuacji licznych protestów dotyczących lokalizacji farm wiatrowych, nie zdecydowała się na zorganizowanie referendum w tej sprawie. Pomimo, że taką formę rozstrzygnięcia dopuszcza ustawa o samorządzie gminnym. Decyzje w takich sprawach były podejmowane wyłącznie przez radnych - w 2014 roku zauważała NIK.
Okazało się, że w aż 30 proc. skontrolowanych gmin turbiny powstawały na gruntach należących do radnych, burmistrzów, wójtów lub pracowników urzędów gmin. To mogło rodzić "konflikt interesów". W naszym województwie taka sytuacja, zdaniem ówczesnej kontroli NIK, miała miejsce w gm. Laszki w powiecie jarosławskim.
Przeciwko budowom farm wiatrowych protestowano w wielu miejscach regionu. M.in. w Rogach koło Krosna, Malawie i Woli Rafałowskiej, Strachocinie.
Oni dostali się do Europarlamentu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?