Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawdziwa inwazja szopów burzy spokój mieszkańców Dąbroszyna i okolic. Zwierzęta zaczynają atakować ludzi

Jakub Pikulik
Jakub Pikulik
Szopy pracze podchodzą do domostw. Niszczą uprawy. Zdarzyło się nawet, że zaatakowały dzieci. Mieszkańcy proszą o pomoc, bo sami nie są w stanie poradzić sobie z tymi szkodnikami.
Szopy pracze podchodzą do domostw. Niszczą uprawy. Zdarzyło się nawet, że zaatakowały dzieci. Mieszkańcy proszą o pomoc, bo sami nie są w stanie poradzić sobie z tymi szkodnikami. unsplash.com
Występują w kreskówkach i mają słodkie pyszczki. Ale w prawdziwym świecie przenoszą groźne choroby i są wielkimi szkodnikami. Szopy pracze, bo o nich mowa, nie tylko niszczą uprawy i zabijają mniejsze zwierzęta. - Ostatnio jeden z nich zaatakował moje córki – mówi mieszkaniec Dąbroszyna.

Zbigniew Deicksler mieszka z rodziną w Dąbroszynie. Poniemiecki dom z dużym ogrodem. Dalej linia kolejowa, łąki i tereny Parku Narodowego „Ujście Warty”. Bliskość przyrody, spokój, zieleń. Sielanka? Nie do końca. Problemy pana Zbigniewa, jego rodziny i innych mieszkańców Dąbroszyna zaczęły się w 2019 r.

Wtedy zauważyliśmy na naszych podwórkach pierwsze szopy pracze. Było już po zmroku, gdy między krzewami winogrona zobaczyłem świecące punkciki. Ich oczy są charakterystyczne. W nocy błyszczą jak oczy kota, tylko większe. Wtedy nie wiedziałem jeszcze co nas czeka. Od tego czasu jest tylko gorzej – przyznaje pan Zbigniew.

Szopy zaczęły coraz śmielej podchodzić do zabudowań. Niszczyły plony, wyjadały owoce i warzywa z ogrodów. Nie boją się ludzi. Świetnie pływają, kryją się w trawie i sprawnie wspinają się na drzewa. Pan Zbigniew kupił nawet klatki i zaczął szopy wyłapywać. Wywoził je kilkanaście kilometrów dalej. Jednak szybko zorientował się, że to nie rozwiąże problemu. Tym bardziej, że zwierzęta wracały. – Raz pomalowałem im tyłki farbą. Następnego dnia ten, którego wywiozłem, ponownie złapał się do klatki – mówi mężczyzna. Z roku na rok szopów jest więcej. Wystarczy spojrzeć na pobocza dróg. Między Kostrzynem nad Odrą, a Witnicą pod koniec czerwca leżały co najmniej cztery potrącone, nieżywe szopy.

Szop rzucił się na dzieci

W 2021 r. pan Zbigniew złapał do klatek 39 szopów. W tym roku już blisko 30. – Zazwyczaj były aktywne w lipcu i sierpniu, w tym roku zaczęły podchodzić do domów już na początku czerwca – mówi. Zagryzał zęby, gdy szopy niszczyły mu ogródek. Raz zmarnowały całe poletko kukurydzy. Połamały wszystkie łodygi, zniszczyły niemal dojrzałe kolby. Wyjadały marchewki i owoce z grządek. Miarka przebrała się w Boże Ciało. Wtedy córki pana Zbigniewa poszły zbierać truskawki. W pewnym momencie na 3 i 9-latkę rzucił się szop. Odstraszyła go stojąca w pobliżu matka dziewczynek. – Stwierdziłem, że coś trzeba z tym zrobić. Przecież te zwierzęta przenoszą całą masę groźnych chorób i bakterii. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby szop ugryzł albo podrapał moje dziecko – przyznaje pan Zbigniew.

Pan Zbigniew za własne pieniądze kupił klatki, do których wyłapuje szopy, grasujące po jego posesji. Ale to nie rozwiązuje problemu. Gmina obiecała
Pan Zbigniew za własne pieniądze kupił klatki, do których wyłapuje szopy, grasujące po jego posesji. Ale to nie rozwiązuje problemu. Gmina obiecała pomóc. Zbigniew Deicksler

Od Annasza do Kajfasza

Mężczyzna zaczął dzwonić po urzędach i instytucjach. Wykonał kilkadziesiąt telefonów. Koła myśliwskie, nadleśnictwa, park narodowy. Wszyscy odsyłali go gminy, która zgodnie z prawem ma obowiązek zapewnienia bezpieczeństwo mieszkańcom i odpowiada za ochronę przyrody na swoim terenie. – Problem w tym, że gdy napisałem pismo do gminy, to ta przekazała moje pismo znowu do Nadleśnictwa Dębno, Parku Narodowego „Ujście Warty” oraz do koła łowieckiego „Celuloza” w Kostrzynie – mówi mężczyzna. – Zacząłem prosić o pomoc w gminie. Domagałem się pomocy, jakiekolwiek interwencji. Początkowo rozmawiano ze mną, później przestano nawet odbierać telefony. Tak, jakby nikt nie miał pomysłu na rozwiązanie problemu. A działać trzeba, bo problem narasta dosłownie z miesiąca na miesiąc i te zwierzęta zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców – alarmuje.

Szopy to ogromny problem

Problem z szopami nie jest niczym nowym. Walczy z nimi Kostrzyn nad Odrą (tu monitorowano nawet piasek w piaskownicach w poszukiwaniu bakterii, roznoszonych przez szopy), od lat zwalcza je też Park Narodowy „Ujście Warty”. Niedawno w pobliskim Bogdańcu udało się zrealizować projekt, dzięki któremu kupiono klatki i odławiano i uśmiercano te zwierzęta. – To gatunek obcy i inwazyjny, dlatego czyni w naszym ekosystemie ogromne spustoszenie. W ramach projektu kupiliśmy pułapki, odławiamy teraz kilkanaście szopów rocznie, przekazujemy je do instytutów badawczych, aby badać zagrożenia, jakie wiążą się z tym gatunkiem – mówi Piotr Pietkun, nadleśniczy z Nadleśnictwa Bogdaniec.

Roznoszą choroby, są niebezpieczne

Szopy po złapaniu są uśmiercane i utylizowane. Wielu mieszkańców nie zdaje sobie sprawy, jakie zagrożenia niosą ze sobą te zwierzęta. Te z pozoru urocze zwierzaki roznoszą choroby zakaźne i pasożytnicze, takie jak wścieklizna, leptospiroza, listerioza, tężec. Mają w swoim organizmie ogromną liczbę nicieni. Należy zachować duże środki ostrożności nawet podczas sprzątania z ulicy nieżywego, potrąconego szopa. Tymczasem niedawno ogólnopolskie media obiegły informacje o szopach, które odpoczywały sobie na latarniach ulicznych. Tak było 4 maja tego roku w Kostrzynie nad Odrą. Wówczas na miejsce wezwano strażaków. – Trzeba było zadzwonić po myśliwych i po prostu tego szopa zastrzelić – słyszymy od osób, które walczą z populacją szopa pracza. Polskie prawo pozwala bowiem na polowanie na te zwierzęta. Problem w tym, że myśliwi robią to niechętnie. Anonimowo przyznają, że to się po prostu nie opłaca. Koszty naboju i konieczność późniejszej utylizacji zwierzęcia są zbyt duże. Poza tym myśliwi nie mogą strzelać w sąsiedztwie zabudowań. A to właśnie coraz częściej w pobliżu domów żyją te zwierzęta.

Stawianie pułapek jest uciążliwe

- Co roku opiniujemy plany łowieckie. Za każdym razem podkreślam w nich, aby koła łowieckie znosiły limity odstrzału na szopy pracze. To jednak tylko opinia, która dla myśliwych nie jest wiążąca. Z szopami, ale też norkami amerykańskimi i innymi gatunkami inwazyjnymi walczymy na terenie naszego parku od lat. Wspólnie z czterema innymi polskimi parkami narodowymi realizowaliśmy projekt usuwania gatunków obcych, kupiliśmy klatki do ich wyłapywania. Część klatek wypożyczaliśmy do Kostrzyna na Odrą, później samorząd kupił swoje klatki. Ale stawianie pułapek jest dość uciążliwe, wymaga sporego nakładu czasu i pracy – mówi Konrad Wypychowski, dyrektor Parku Narodowego „Ujście Warty”. I przyznaje, że szopy pracze są dużym problemem. Jak sobie z nimi poradzić?

To musi być wspólne działanie wielu instytucji na dużym terenie. Przykład nutrii, z którą również mieliśmy w Polsce problem pokazuje, że zwalczenie gatunków inwazyjnych może trwać długo. W przypadku nutrii zajęło to 30 lat – przyznaje K. Wypychowski

Wyłapane na terenie lubuskiego parku narodowego szopy posłużyły m. in. jako obiekty badań dla Instytutu Ochrony Przyrody w Krakowie, gdzie prowadzone są badania na temat genetyki i pasożytów występujących u tych zwierząt.

Gmina zareagowała

Czy problem mieszkańców Dąbroszyna uda się rozwiązać? - Będziemy chcieli zakupić pułapki, żeby odławiać szopy pracze i pomóc mieszkańcom. Mamy też uchwałę rady miasta, pozwalającą dofinansowywać odstrzał gatunków inwazyjnych. Podjąłem decyzję o zwołaniu spotkania ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Spróbujemy zmierzyć się z tym problemem – mówił nam w środę, 29 czerwca burmistrz Witnicy Dariusz Jaworski. Tego samego dnia pan Zbigniew dostał zaproszenie do urzędu gminy. – Reakcja gminy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. W środę wieczorem przyjechał do mnie burmistrz, na własne oczy zobaczył jak wygląda sytuacja. Gmina kupiła sześć klatek. Będą rozstawione w miejscu, gdzie pojawiają się szopy. Zwierzęta będą zabierane przez łowczego. Takie są ustalenia. w czwartek byłem w urzędzie gminy. Zapewniono mnie, że problemu tak nie zostawią. Mam nadzieję, że sprawę szopów w końcu uda się rozwiązać – mówi pan Zbigniew.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prawdziwa inwazja szopów burzy spokój mieszkańców Dąbroszyna i okolic. Zwierzęta zaczynają atakować ludzi - Gazeta Lubuska

Wróć na kostrzynnadodra.naszemiasto.pl Nasze Miasto